„karta kwitowa” była stosowana w obrębie Rzeszy i „ziem wcielonych” w ramach obowiązkowego ubezpieczenia wypadkowego (Invaliderversicherung), które obejmowało zarówno zatrudnionych Niemców, jak i Polaków. Potwierdzała odprowadzanie odpowiednich składek ubezpieczeniowych. Potwierdzeniem ich odprowadzania i wysokości były specjalne znaczki przyklejane na odwrocie karty kwitowej raz w tygodniu. Od lipca 1942 roku Quittungskarta powinna była zawierać informacje o okresie opłacania składek, ich wysokości, kasie chorych, która je otrzymywała i pracodawcy. Po roku, najpóźniej po trzech latach kasa chorych lub zakład ubezpieczeń powinien był przekazać karty kwitowe do urzędu odpowiedzialnego za ubezpieczenia rentowe. W początkowym okresie wojny na ziemiach wcielonych posługiwano się również przedwojennymi polskimi formularzami kart kwitowych, co ułatwiała częściowa tożsamość polskiego i niemieckiego systemu ubezpieczeniowego sprzed 1939 roku. Quittungskarta posiadała na awersie oznaczenia zakładu ubezpieczeń społecznych, a na rewersie informację o kasie chorych (tu AOK – Allgemeine Ortskrankenkasse) i pieczęć lub wpis zakładu pracy/ pracodawcy. Karta kwitowa była ważna przez dwa lata od daty wystawienia. Zawierała też informację o dacie ostemplowania ostatniego znaczka ubezpieczeniowego na poprzedniej karcie kwitowej. W przypadku zmiany pracodawcy, karta kwitowa mogła być nadal wykorzystywana i potwierdzać kontynuację bądź odnowione ubezpieczenie. Ubezpieczany pracownik mógł otrzymać zestawienie odprowadzanych poprzez kartę kwitową składek w postaci książki zbiorczej (Sammelbuch).
Władze niemieckie stosowały daleko posuniętą politykę dyskryminacyjną w dziedzinie ubezpieczeń społecznych wobec ludności polskiej. Polegała ona na min. na pobieraniu wyższych niż w przypadku Niemców składek, przy równoczesnym znacznym obniżeniu świadczeń. W przypadku np. ubezpieczeń wypadkowych w Kraju Warty nie przysługiwał w ogóle Polakowi zasiłek, jeśli utratę zdolności do pracy oceniano na 33%. Jeżeli zaś stopień inwalidztwa był wyższy niż wspomniane 33%, to wypłacany Polakowi zasiłek wynosił połowę świadczenia wypłacanego w takiej sytuacji Niemcowi. Wdowa po Polaku, który stracił życie podczas pracy, otrzymywała także tylko 50% zasiłku wdowy Niemki i to pod warunkiem, że była całkowicie niezdolna do podjęcia pracy i miała na utrzymaniu co najmniej czwórkę dzieci. Ze względu na wyczerpującą i nadmierną pracę, wstrzymywanie urlopów wypoczynkowych, niedożywienie, strach, represje, kierowanie do prac niezgodnych z posiadanymi kwalifikacjami, wiekiem (praca dzieci 12-letnich i młodszych) lub kondycją fizyczną, robotnicy przymusowi bardzo często ulegali wypadkom. W przypadku deportowanych do Niemiec zapewniana w ramach opłacanego ubezpieczenia opieka lekarska miała charakter najbardziej podstawowy. Do szpitala przyjmowano ich tylko w wypadkach zagrożenia życia. Leczenie komplikowały przepisy o segregacji rasowej, zabraniające przebywać Polakom i Niemcom pod jednym dachem. W konsekwencji wielu chorych nie poddawano dłuższej hospitalizacji, a odsyłano do domu.